wtorek, 18 lutego 2014

Przyjacielskie pogawędki

Weekend upłynął Mi pod znakiem przyjacielskich spotkań z Wiktorem, najlepszym kolegą. A i Mama skorzystała, bo mieć dwójkę czterolatków na stanie, to tak jakby nie mieć żadnego. Ponadto Wiktorkowa obecność wiązała się z bonusową obecnością jego Mamy. Czas spędzony w towarzystwie kogoś, kto porozumiewa się za pomocą słów (a nawet całych zdań), kto jedząc posiłki nie wyżera Mamie z talerza i nie wciska do buzi tego, co sam już przerzuł i przetrawił - bezcenny :)


Spacer w lesie. Dzieci nasłuchują stukania dzięcioła, a potem próbują go dostrzec między drzewami.
Mi: Widzę go!!! Tam jest!!!
Wiktor: Gdzie, nie widzę?
Mi: No zobacz, tam jest!
Wiktor: Gdzie, Ty go widzisz?
Mi: No widzę, tam jest!
Wiktor: A czemu ja go nie widzę?
Mi: No bo on jest niewidzialny!

-----------------------------------------------------------------------------------------------
Inny spacer

Wiktor: Tyłek mnie swędzi
Mi: A gdzie? W dziurce?
Wiktor: No
Mi: To ci potrzymam kurtkę, a ty się podrapiesz.
Tak zrobili. Po chwili:
Mi (radośnie): A ja mam dwie dziury, a ty tylko jedną!

-------------------------------------------------------------------------------------------------
Wiktor siedzi na kocie Boracie i ściska go za szyję

kot Borat: miau...
Wiktor: wciąż siedzi i ściska
kot Borat: miau
Wiktor: niezmiennie siedzi i ściska
kot Borat: miau
Mi: Co robisz Wiktor?
Wiktor: Wyciskam z kotka "miau"



2 komentarze:

  1. Twoje "bo mieć dwójkę czterolatków na stanie, to tak jakby nie mieć żadnego" stało się kultowy u nas, uwielbiam je cytować :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, ale przyznaj sama - cos w tym jest ;)

      Usuń