wtorek, 17 października 2017

Dlaczego nie zbieramy Świeżaków...

Bo to nieekonomiczne (ktoś mądry w internetach wyliczył, że bardziej się opłaca sprowadzić zza wielkiej wody od Majfrendów), stresujące (ten żal, kiedy okazuje się, że brakuje Ci jednej naklejki do otrzymania pierwszej maskotki, a akcja już się skończyła ;) ), a poza tym w mieszkaniu ilość pluszaków na metr kwadratowy nie może przekraczać liczby mieszkańców tych kwadratów, o co w tym przypadku nie trudno...

Dzięki tym wyjaśnieniom, rodzinne zakupy w ulubionym sklepie wszystkich Polaków były całkiem znośne... Aż pewnego dnia....

Mama z trójką płaci za zakupy przy kasie i na sakramentalne pytanie Kasjerki "Czy zbiera Pani naklejki" odpowiada równie sakramentalne "Nie." Do tej pory budziło to tylko pomruk zdziwienia okolicznych kupujących i lekkie zdezorientowanie w oczach Sprzedawców, ale nie generowało żadnych dodatkowych okoliczności.
Tego dnia było inaczej... Z kolejki odezwał się nieśmiały damski głos "to może ja wezmę, jak Pani nie zbiera", który natychmiast został zagłuszony, przez nieco donośniejszy "proszę mnie dać!!! Ja mam dwoje dzieci, a ta Pani tylko jedno!". Na takie dictum rozpętał się konkurs kto da więcej, więc "ale ja byłam pierwsza", "a mi brakuje tylko dwóch naklejek", "a my dopiero zaczynamy", "a ja mam chorą córkę", wzbogaconych wstawkami zwierzęco - kolokwialnymi (krowami, świniami oraz innym bydłem, a także nazwami zawodów zakazanych)... Byłoby doszło do rwania włosów z głów, toteż Mama postawiła na szybką reakcję:
"To ja jednak poproszę te naklejki"
Wzięła i rozdzieliła na szybko pomiędzy własną dziatwę... Niestety, okazało się, że burza to się dopiero zaczęła.
Mia: "A ceemuuu ja mam dwie, a Mi-ś tsy?"
Mama: "Bo nie da się rozdzielić po równo"
Mi: "Ja też chcę trzy!"
Mama: "Ale nie mam więcej. Mi-śku, daj mi jedną, jedna będzie dla mnie"
Mi-ś: "Nieeeee!!! Chcę trzy!"
M-ia: "Jaaaa chceeee tsyyyyy, buuuuuuu"
Mama w trybie natychmiastowym opuściła sklep z wyjącą M-ią, naburmuszoną Mi i zachwyconym Mi-śkiem. W czasie, gdy odstawiała wózek na miejsce, stała się rzecz straszna i nieprzewidziana. Naklejki Mi-śka wypadły z ręki i jak na złość wpadły do kratki kanalizacyjnej, co oczywiście spowodowało płacz i spazmy u właściciela. A więc Mama miała już na stanie wrzeszczącą dwójkę i jedno naburmuszone dziecko i w takim stanie wracała do samochodu ciągnąc całą trójkę za sobą. Żeby sprawiedliwości stało się zadość, naklejki M-ii wypadły jej z ręki tuż pod wyjeżdżający spod sklepu samochód. Ciąg powietrza zepchnął je na ruchliwą ulicę. Mama uznała żywot kolejnych naklejek za zakończony, co spowodowało li jedynie dodatkowy ryk Najmłodszej oraz szyderczy chichot Najstarszej.
Mama wpakowała towarzystwo do samochodu, zamknęła drzwi na zamek centralny, zamówiła taksówkę na pobliskie lotnisko i udała się na dwutygodniowy, zagraniczny wypoczynek po tych zakupach..... W marzeniach oczywiście. Po zamknięciu tylnych drzwi wzięła trzy wdechy i weszła do środka przysięgając sobie, że nigdy więcej zakupów z dziećmi w czasie akcji Świeżaki... Żeby w jakimś względnym spokoju dojechać do domu oznajmiła, że te dwie naklejki co zostały będą wspólne, a jak nie będzie ciszy, to sama je rekwiruje.
Oczywiście wywołało to uzasadnioną obrazę Najstarszej, ale przynajmniej obniżenie wolumenów u młodszej dwójki, na którą słowo "wspólne" ma jeszcze całkiem korzystny wpływ.
Po przyjeździe pod dom cała trójka wysypuje się z auta...
M-iś: Mila, pokaż naklejki, pokaż!!!
Mi sięga do kieszeni, ale naklejek tam nie ma. Musiały gdzieś wylecieć. Mama zamiast wrócić do domu spędza kolejne pół godziny na przetrząsaniu każdego zakamarka samochodu w poszukiwaniu jeb..ych  naklejek, które ostatecznie się nie znajdują...
Mama może więc spokojnie wrócić do domu.... Z 10 siatkami w rękach.... i trójką wrzeszczących dzieci.


1 komentarz: