piątek, 20 kwietnia 2012

Urodzinowe poświęcenia

Urodziny Mi świętujemy w Wielkanoc, bo też w Wielkanoc 3 lata temu Mała Mi postanowiła przyjść na świat.

Na jakiś czas przed urodzinami Mama próbuje ustalić listę RACJONALNYCH prezentów.
Mama: A co byś chciała dostać na urodzinki oprócz rowerka, którego już dostałaś?
Mi: (myśli).... A moze taki balon jak Hello Kitty leciała tak wyyysokoo, az do nieba??
Mama: Hmmm.... Wiesz, trudno będzie gdziekolwiek kupić taki balon... Poza tym nie mielibyśmy go gdzie zaparkować...
Mi: (z trochę smutną minką)... aha..... (idzie do swojego pokoju).
Wraca za chwilkę...
Mi: Mamusiu, a cy mogłabym dostać Błazeja* na urodziny?
Mama: Błażeja??? No raczej nie możesz...na stałe...
Mi: Ale bendzie Błazej na urodzinach?
Mama: Będzie na pewno. A może chciałabyś morsy** dostać
Mi: (zadowolona): Tak, tak! Baldzo ściałam molsy dostać!!
Mama ustaliła zatem, że morsy kupi Babcia na urodziny, z tym że rodzice musieli morsów poszukać...
Najpierw trzeba było ustalić profesjonalną nazwę "morsów", bo ta, nadana przez Mi, profesjonalną nie była. Morsy okazały się "pałeczkami do wyławiania", ale takich jak chciała Mi, nie było nawet na allegro. W końcu Tata znalazł jeden jedyny sklep internetowy z morsami (na stanie jeden komplet, czas realizacji zamówienia 5-7 dni) - zamówione! Po dwóch dniach mail od sklepu, że jednak już tych morsów nie ma, ale że mogą wysłać trochę inne. Decydujemy się, ale prezent prawdopodobnie nie dotrze na czas....

Mama postanowiła, że sama zrobi tort dla Mi.... Taka tradycja od dwóch lat :)
Piątek przed Wielkanocą - Mama próbuje upiec biszkopt, jednocześnie zabawia płaczącego Mi-sia, wyciera nos Mi, podaje syrop Mi, karmi Mi-sia, czyta książeczkę Mi, miesza składniki biszkopta, wkłada do piekarnika, bawi się z Mi, nosi Mi-sia na rękach, żeby nie płakał, podaje Mi inny syrop, wyciąga Mi-siowi gluty z nosa, zmienia mu pieluchę, sprawdza biszkopt - acha, nie włączyła piekarnika - włącza piekarnik, karmi Mi-sia jednocześnie próbując ubrać lalkę Mi i wytrzeć Małej nochal. Biszkopt się nie udaje - tzn. opada zupełnie. Mama wściekła siada na kanapie i chce jej się ryczeć, ale bierze się w garść (jednocześnie wycierając nochal Mi i szukając smoczka dla Mi-sia) i robi następny biszkopt (warunki się nie zmieniają...). Drugi biszkopt też opada... Mama rezygnuje z pieczenia kolejnego biszkopta (brak chęci, nerwów i brak już składników). W międzyczasie przychodzi kurier z.... morsami. Mamie poprawia się humor, bo morsy zdążyły i będą prezentem dla Mi w odpowiednim czasie.

Wyjazd do Babci - rodzice pakują wszystko łącznie z dziećmi, kotem i dwoma opadniętymi biszkoptami do bagażnika... No dobra, dzieci i kot lądują w środku samochodu, ale rodzice mieli ochotę wrzucić całe towarzystwo do bagażnika....

Sobota u Babci S. Cała rodzina prycha, kaszle kicha itp. Tata zostaje oddelegowany do sklepu w celu kupienia świeczek na tort. Mama z Babcią przygotowują wszystko co trzeba do Wielkanocy. Łącznie z urodzinowym tortem. (Babcia uznała biszkopty wykonane przez Mamę, za całkowicie odpowiednie do zrobienia tortu). Wysiada prąd w całym bloku. Mama i Babcia przerażone, bo bez prądu nie ma przygotowań do świąt.... W tym czasie Tata nawiedza hipermarket, dwa miejscowe sklepy osiedlowe, sklep z agd, dyskont spożywczy i..... nigdzie nie ma świeczek na tort. No tak, w sklepach sezon na wielkanoc... a kiedy będzie sezon na urodziny??? Na szczęście Babcia w tajnych zakamarkach swojej kuchni ma dosłownie wszystko, okazuje się, że również i świeczki na tort w liczbie dużej, w każdym razie wystarczającej. Wraca prąd, praca wre :)
Prąd zostaje wyłączony jeszcze ze dwa razy, dzieciaki skutecznie i systematycznie utrudniają prace kuchenne, ale ostatecznie wszystko zostaje wykonane na czas.
Urodziny są super - jest tort, świeczki i Sto lat, jest super zabawa z Błażejem i Olą (kuzynką), są piękne prezenty z morsami na czele.
Mi jest uśmiechnięta i zadowolona, a Mama widząc jej uśmiech również, mimo tych wszystkich przygód...

Podsumowanie:
Po kilku dniach:
Mi: Mamusiu, a kiedy będą moje ulodzinki?
Mama: No przecież były, nie pamiętasz? Był tort, świeczki, prezenty....
Mi: Ale to się nie licy...
Mama: ????? Dlaczego?
Mi: No bo nie było capecek....

*ukochany starszy kuzyn Mi
**taka specjalna zabawka na basen




Mi i morsy, w tle ręka Błażeja

1 komentarz:

  1. OJ GAPCIU! a ja mam świeczków dużo! od 5 lat się tego uzbierało. A propos "kuzyńskiej" miłości- pierwsze pytanie Błażeja, ilekroć wchodzi do Babci S. brzmi zawsze:JEST MILENKA?

    OdpowiedzUsuń