wtorek, 1 września 2015

Pierwszy dzień szkoły.

To prawdziwy sprawdzian rodzicielstwa. Te wszystkie przygotowania, te wyprawki, tornistry, zeszyty, książki. Gdzie co kupić, gdzie taniej, gdzie lepiej. Mama załatwiła wszystko jedną wizytą w ulubionym sklepie wszystkich Polaków na B., fundując Mi zestaw przyborów z najbardziej znanymi Disneyowskimi siostrami. Mama nawet przygotowała się na ewentualność, że wszystkie dziewczynki w szkole będą posiadały identyczne zestawy i przygotowała za pomocą programu tekstowego odpowiednie karteczki z imieniem i nazwiskiem, żeby uniknąć ewentualnych szkolnych nieporozumień w kwestii własności.
Mamie udało się nawet uniknąć spektakularnej wpadki sytuacyjnej w postaci wysłania Mi w dresie i samotnie pierwszego dnia do szkoły. Odpowiednio uprzedzona przez nieco bardziej zorientowaną koleżankę, Mama przygotowała odpowiedni strój już dzień wcześniej.

Nadszedł Dzień Szkolnego Debiutu Mi. Mama postanowiła, że tym razem będzie się trzymać z daleka od wpadek i niefortunnych zdarzeń. Strój Mi przygotowała dzień wcześniej, wyprasowała go na lewej stronie, swojej sukienki na wszelki wypadek nie prasowała (pokłony dla tych, którzy wymyślili niegniotące się tkaniny), a przygotowywanie do wyjścia rozpoczęła na dwie godziny wcześniej. Nawet Najmłodsza Córka została zapakowana w granatową sukienkę, żeby wtopić się w szkolną brać i nie przykuwać uwagi niestosownym wiekiem.
Wychodzenie z domu poszło Mamie wyjątkowo sprawnie - na tyle, że była niemal punktualnie na miejscu zbiórki; aczkolwiek nie na tyle, żeby gorączkowo nie poszukiwać Pani Wychowawczyni. Ale uff, udało się i Mama odstawiła swą Najstarszą bezpiecznie pod opiekę instytucji, gratulując sobie jednocześnie świetnej organizacji i doskonałego wyglądu.
Wtem Mama zorientowała się, że nie ma obok siebie M-ii. Szkolna gawiedź stanęła na baczność w półokręgu wokół Tablicy Patronów szkoły i zabrzmiał Hymn Polski. I w tym momencie Mama zobaczyła M-ię pośrodku szkolnego półokręgu. Na oczach całej szkoły i rodziców, w takt Hymnu, M-ia podkasała swoją kieckę do góry.
I wtedy Mama (i wszyscy inni też) zobaczyła, że zapomniała Małej założyć majty...





6 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. I jak sie skonczylo? :) Zaloze sie, ze nie przyznalas sie do dziecka i dopiero jak wbiegla w tlum moglas spokojnie zabrac ja do domu ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh, to zazwyczaj moje podstawowe działanie w takich chwilach... Niestety w naszej "wiosce" wszyscy się znają i doskonale wiedzą, czyje to dziecko ;)

      Usuń
  4. No to prawie jak nasza Hanka, która na występie zespołu Śląsk wysikała się na wprost sceny .. przy czym wypięła D.. w kierunku całej gawiedzi z Panem Wojewodą na czele :-)

    Brat

    OdpowiedzUsuń