Telewizja bywa inspirująca – szczególnie kiedy ma się z nią do czynienia jedynie przy okazji wizyt u Dziadków.
Mi obejrzała program o afrykańskich zwierzętach – wciągnął ją dużo bardziej niż Klub przyjaciół Myszki Miki czy Hello Kitty. Po programie - pora na obiad
Mi (biorąc do buzi łyżkę z zupką): Pierwsa łyzecka za ciebie, mamusiu
(druga łyżka zupy): I za tatusia
(kolejna): Za słonecko telaz
(kolejna): I za małpkę z cholą pupą*
(kolejna łyżka): Za niebo i chmulkę
(kolejna łyżka i kolejna „intencja" wygłoszona z prędkością karabinu maszynowego):
Za lybkę co wyskocyła z zeki i popłynęła daleko daleko.
Gdzie popłynęła, mamusiu?
Mama (już trochę rozbawiona i niezbyt skupiona): Gdzie???
Mi (zdegustowana nieuwagą mamy): Daleko, daleko – mówiłam pseciez!
Po tej uwadze Mi wraca do wygłaszania „zupkowych” intencji:
- za słonie i małego słonia jak Milenka,
- za golyle
- za Aflyke i za PADA DESC!
*chodziło chyba o pawiana
I tak Wam mała grinpisistka rośnie...
OdpowiedzUsuńAlbo podróżniczka?