piątek, 9 marca 2012

O słowach przyniesionych z przedszkola

Mama czyta, a Mi bawi się obok.
Mi: Mamusiu, a ja wiem jak jest lalka po angielsku!
Mama: ??? Tak? Jak
Mi: E doool.
Mama (zdziwiona, bo po angielsku Mi jeszcze nie przemawiała): No, masz rację. A znasz jakieś inne słowa?
Mi: Bloks!!! To są klocki! A jak jest piłecka?
Mama: A ball. A liczyć umiesz?
Mi: Nie...
Zaczynają ćwiczyć angielskie liczenie: łan, tu, tri, for itd...
Mi wraca do zabawy, a Mama do czytania. Po chwili Mama słyszy jak Mi sama do siebie mówi
Mi: E dooool licy łan, fiut, łan, fiut...
Mama (nie do końca pewna czy dobrze słyszy): Nie fiut tylko "two"
Mi: Fiut, mamusiu, fiut!!!
Mama (przerażona, w myślach złorzeczy na przedszkola i złe dzieci, od których grzeczne dzieci uczą się brzydkich słów): Jaki fiut, jaki fiut? Co to za słowo?
Mi: No fiut, fiut - pomalańcka, albo jakiś inny owoś.
Mama: Fruit???
Mi: Tak, fiut.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz